Dziś pierwszy wpis w nowej formule, czyli szybko, zwięźle i na temat(?).
GUS poinformował, że w 2017 roku dzietność w Polsce wzrosła do 1.45 (w 2016 roku było to 1.36). Dzietność wyrażana w ten sposób mówi o tym, ile urodziło się dzieci na każde 100 kobiet w wieku 15-49 lat. Aby uzyskać stabilną liczbę mieszkańców (czyli efekt zastępowalności pokoleń) potrzeba, aby wartość tego współczynnika osiągnęła przedział 2.1 – 2.15. W związku z tym widać, że mimo owego wzrostu, bardzo daleko nam do uzyskania stanu, który byłby w stanie zatrzymać (a co dopiero odwrócić) zapaść demograficzną w Polsce – z prostego rachunku wynika, że liczba urodzeń musiałaby wzrosnąć jeszcze o 50%, co zdaje się być zupełnie niemożliwe bez poważnej zmiany kulturowej (czyli wprowadzenia u nas islamu ;) Z podanych informacji wynika jeszcze kilka dalszych, smutnych wniosków – wzrósł udział dzieci urodzonych jako drugie w rodzinie, trzecie itd., spadł natomiast udział dzieci urodzonych jako pierwsze. Do tego początek 2018 roku przyniósł już spadek liczby narodzin względem odpowiedniego okresu roku 2017. Widać więc, że tendencja rosnąca z ostatnich dwóch lat nie dość, że być może już się kończy, to ma jeszcze dość niekorzystną strukturę. Dlaczego dzieci urodzone jako drugie i dalsze są “gorsze” (mimo że to właśnie na nie dostaje się 500+ ;)? Otóż dlatego, że najczęściej rodzą je kobiety starsze, a to właśnie starszych (z punktu widzenia “rozrodczości”) kobiet jest w tej chwili najwięcej i niestety one wkrótce “wypadną z rynku”, przez co liczba narodzin prawdopodobnie spadnie. Widać to bardzo dobrze na piramidzie demograficznej GUS:
Perspektywy na kolejne lata można znaleźć w poniższej animacji:
https://stat.gov.pl/obszary-tematyczne/ludnosc/ludnosc/ludnosc-piramida/
Jeśli ktoś się jeszcze zastanawia, co to wszystko ma wspólnego z mieszkaniami, to już wyjaśniamy – w długiej perspektywie to właśnie demografia ma największy wpływ na rynek mieszkaniowy, w szczególności na ceny, liczbę budowanych mieszkań itd. (w krótszej perspektywie największy wpływ ma oczywiście dostępność i cena kredytu). Patrząc na obrazek wyżej widać, że najliczniejszym rocznikiem w Polsce jest ’83, czyli osoby, które mają teraz 35 lat. Nie dziwi więc wzrost urodzeń wśród kobiet starszych oraz ogólny wzrost liczby urodzeń, który wynika najpewniej z tego, że to ostatni dzwonek na dzieci dla kobiet z wyżu z okolic stanu wojennego. Nie dziwi też, że trend rosnący być może się już skończył, a na pewno skończy się wkrótce i dzietność znowu zacznie spadać (całkiem szybko). Nie dziwi wreszcie to, że nadal mamy wielu chętnych do kupowania mieszkań (jak się ma/planuje dzieci, to ten temat uzyskuje wyjątkowo wysoki priorytet).
Z wykresu wyżej widać także (o czym pisaliśmy już kilkakrotnie), że liczba chętnych na kupowanie mieszkań będzie się z czasem mocno zmniejszać (aktualnych 15-latków jest ledwie nieco ponad 50% liczby 35-latków). Można się zastanawiać, czy aktualny wzrost dzietności jest efektem 500+ (tu jesteśmy bardzo sceptyczni, bo 500 zł miesięcznie prawie nigdy nie sprawia, że kogoś “stać na dziecko”, albo nie stać), czy może jest wynikiem szybszego wzrostu PKB (ostatnią tendencję rosnącą we wskaźniku dzietności mieliśmy w latach 2003-2009, czyli też w czasach gospodarczego ożywienia), czy może jest po prostu efektem tego, że dla najliczniejszych roczników to w zasadzie ostatni dzwonek na powiększenie rodziny (co wydaje się być najbardziej prawdopodobne). Jak by jednak nie było, mizerny (jeśli w ogóle jakikolwiek) wpływ 500+ na dzietność pokazuje, że do zatrzymania zapaści demograficznej nie wystarczą programy społeczne ani lepsza koniunktura gospodarcza. O wiele ważniejsza z punktu widzenia posiadania dzieci wydaje się być stabilna sytuacja mieszkaniowa, a o taką w tej chwili przeciętnemu Polakowi bardzo trudno (wszak ciężko uznać 30-letni kredyt ze zmiennym i to jeszcze historycznie niskim oprocentowaniem za sytuację stabilną). Ponieważ Mieszkanie+ jakoś nie bardzo chce się rozkręcić (rząd sam potyka się o porozrzucane przez siebie kłody w postaci utrudnień administracyjnych i usiłuje z tym walczyć krytykowaną dość powszechnie specustawą mieszkaniową), więc i w tym temacie raczej niewiele się zmieni w sensownym czasie. Większego napływu imigrantów też się specjalnie spodziewać nie można, bo muzułmanów w tym kraju jakoś nikt specjalnie nie chce, a Ukraińców przyjechało już tylu, że więcej być może nie będzie (za to może być mniej, jeśli pozyskanie przez nich pracy w UE stanie się równie proste, co w Polsce).
Ponieważ większość kupujących mieszkania korzysta z kredytu (i to w dodatku najczęściej na 25-30 lat), warto wziąć pod uwagę sytuację demograficzną w Polsce w tym czasie (o czym pisaliśmy już wielokrotnie). Dzisiejsze czasy, w których (rzekomo) brakuje mieszkań, mogą być zupełnie inne niż te, kiedy większość osób spłaci swoje kredyty. A jeśli ktoś chciałby kupić mieszkanie po to, żeby jego dziecko miało je na swój “życiowy start”, to też warto się poważnie zastanowić – kiedy dzieci urodzone teraz będą wchodzić w dorosłość, sytuacja mieszkaniowa w Polsce będzie wyglądała już zupełnie inaczej. Zresztą, wszelkie długofalowe inwestycje mieszkaniowe w czasach najtańszego kredytu w historii, przy bardzo mocno rozkręconej budowlance i zmniejszającej się liczbie Polaków (chyba bez nadziei na odwrócenie trendu) w długofalowej perspektywie wydają się być co najmniej problematyczne. Do tego trzeba pamiętać, że zbyt mała liczba cudów, które się teraz rodzą, spowoduje zapaść systemu emerytalnego (piramidy finansowej ZUS?), co na rynku mieszkaniowym odbije oczywiście swoje piętno.
Podsumowując… jak już pisaliśmy wielokrotnie, za 30 lat mieszkania w Polsce mają wielką szansę być za (pół) darmo i jakoś nadal nie widać, żeby coś w tej kwestii miało się zmienić.
10
Zgoda co do pryncypiow. Liczba Polakow bedzie malec. Ale nie wiadomo, czy nie przyjada inni ludzie. Ukraincy nas zaskoczyli, kto by to przypuszczal 10 lat temu. Kto wie, moze Niemcy beda do nas uciekac przed migrantami? Albo migranci dotra? To jest nieprzewidywalne.
Poza tym Polska wyludnia sie nierownomiernie. Duze miasta rosna i beda rosnac, kosztem calej reszty. Jaki sens jest dzis mieszkac na wsi czy w malym miescie? Zreszta polska wies jest przeludniona tradycyjnie od setek lat. Tam nie potrzeba tylu ludzi do uprawy. Tak wiec w duzych miastach bedzie ssanie na mieszkania jeszcze wiele dekad (z przerwami na kryzysy finansowe/energetyczne).