Dziś artykuł naszego czytelnika na temat podatku katastralnego, o którym wspominaliśmy niedawno, jako ewentualnej alternatywie dla podatków dochodowych (lepszą alternatywą dla takich podatków jest oczywiście ich całkowita likwidacja ;) Wyszło nam wtedy (w sporym przybliżeniu), że wystarczyłaby stawka liniowa na poziomie 1.25%, aby zrównoważyć aktualne wpływy z podatków dochodowych PIT/CIT – dziś możemy poczytać o temacie z nieco bardziej “strategicznego” punktu widzenia.
Mad Hatter pisze tak:
Na stronie temat podatku katastralnego pojawił się już dość dawno i od tego czasu przewija się on w artykułach i komentarzach raczej regularnie. W związku z tym zadałem sobie pytanie: czy podatek katastralny, czyli płacony cyklicznie podatek od wartości posiadanej nieruchomości, jest dobrym, czy złym rozwiązaniem podatkowym?
Co to znaczy: dobrym czy złym? Oczywiście, będą na to różne spojrzenia, dlatego zadajmy sobie inne, bardziej obiektywne pytanie – “Czym podatek katastralny różni się od innych podatków?”. Kiedy będziemy znali cechy różnych możliwych podatków, każdy będzie mógł sam odpowiedzieć sobie czy kataster jest dobry, czy zły (a może: lepszy czy gorszy od -tu-wstaw-inny-podatek-).
Żeby jednak jakoś rozsądnie porównywać ze sobą podatki, musimy najpierw zauważyć, że należą one do dwóch grup. Są mianowicie podatki mające na celu zapewnić przychód skarbowi państwa – nazwę je na potrzeby tego felietonu “finansującymi” – ale są też podatki mające na celu sterować zachowaniami obywatela, czyli podatki “sterujące”. W ich przypadku podnoszenie dochodów budżetowych jest na dalszym planie, a kluczowa jest zmiana zachowań obywatela na bardziej pożądane, niż te zachodzące w stanie równowagi (tzn. bez opodatkowania).
Klasycznym przykładem podatku “sterującego” jest akcyza, zaś “finansującego” – podatek od towarów i usług, znany szerzej jako VAT. Jak widać, grupy te przenikają się wzajemnie. Różne stawki podatku VAT nadają mu charakteru “sterującego”, na przykład ustawodawca uważa, że Polak powinien chętniej kupować książki, niż iPhone’y, więc stosuje wobec książek stawkę VAT preferencyjną, a wobec iPhone’ów nie. Akcyza zaś, zwłaszcza na paliwo, ma silny charakter finansujący (akcyzy dostarczają do polskiego budżetu prawie tyle pieniędzy, co PIT i CIT razem, przynajmniej według projektu budżetu na 2013 dostępnego na Wikipedii).
Oczywiście, te dwa rodzaje podatków mają zupełnie różne cechy pożądane. Spróbuję omówić je poniżej, a następnie zastanowić się, która kategoria lepiej opisuje podatek katastralny… Bo jest to bardzo nieoczywiste.
Podatek “finansujący” powinien być:
a) sprawiedliwy – to znaczy, obciążać każdego obywatela w podobnym stopniu. Skoro służy finansowaniu zadań państwa, z których teoretycznie obywatele korzystają każdy tak samo, jego ściąganie powinno być oparte na podobnym schemacie;
b) prosty w ściąganiu – im prostszy, tym jego ściągnięcie tańsze, a sam podatek może być dzięki temu niższy;
c) trudny do uniknięcia – gdyż jeśli jest możliwość unikania go, na pewno będzie ona wykorzystywana i podatek przestanie być sprawiedliwy.
Podatek “sterujący” powinien z kolei być:
a) skuteczny – to znaczy, że powinien zmieniać nawyki obywateli zgodnie ze swoją filozofią;
b) selektywny – obciążać tylko tych ludzi i te towary, które ma obciążać, czyli nie może być możliwości przeniesienia go na kogoś/coś innego.
Widzimy tutaj od razu, że cechy pożądane w każdym z tych podatków są inne. W szczególności, w przypadku podatku “sterującego” nie interesują nas zbytnio koszty jego ściągania (skoro ma on służyć zmianie zachowań obywateli, a normalnie jeszcze musielibyśmy za to zapłacić). Akcyza nie jest tutaj najlepszym przykładem, ale za to praktycznie każdy zasiłek otrzymywany od państwa można potraktować jako podatek “sterujący”, tyle że ujemny (zamiast zabierać pieniądze obywatelowi, to mu je dajemy). I wtedy widać, że koszty przestają mieć znaczenie – przynajmniej w naszym, jakże bogatym kraju.
Jako ciekawostkę warto zauważyć, że podatki, które obecnie mamy w Polsce (i w większości pozostałych miejsc świata też, żeby nie było), są bardzo kiepsko dopasowane do tych założeń. VAT, który powinien być podatkiem “finansującym”, według swoich założeń jest silnie niesprawiedliwy (nie od dziś wiadomo, że bogaci płacą go znacząco mniej, bo nie przejadają wszystkich dochodów) i trudny w ściąganiu (dwa słowa: karuzela VATowska). Jeśli zaś chodzi o unikanie go, to każdy, kto ma firmę lub chociaż znajomego z firmą, wie, ile można na nią kupić (bez VATu). PIT z kolei jest w zasadzie podatkiem, który kłamstwo ma zawarte już w nazwie, nazywa się bowiem podatkiem dochodowym, a jest w praktyce podatkiem od przychodu, skoro koszty są w nim zryczałtowane (i śmiesznie niskie). Akcyza na alkohol i tytoń jest pod tym względem nieco lepsza (chociaż wysyp sklepów z niepociętym tytoniem i glizami pokazuje, że wcale nie taka całkiem dobra), ale już akcyza na paliwo jest kompletnie nieselektywna, co wynika z faktu, że we współczesnej gospodarce koszty transportu stanowią niebanalny procent ceny każdego towaru.
Ale dość znęcania się nad podatkami już istniejącymi. Spróbujmy wrócić do pytania: jakim podatkiem miałby być podatek katastralny? “Finansującym” czy “sterującym”?
I tutaj padnie nieco wymijająca odpowiedź: może być i takim, i takim. Ponieważ w praktyce będzie płacony przez użytkownika mieszkania, a nie właściciela (bo przecież jeśli ktoś wynajmuje mieszkania, to nie po to, żeby do tego interesu dopłacać), można wpływać na decyzje mieszkaniowe za jego pomocą. Ale jeśli będzie liniowy (np. 2% od wartości, niezależnie od rodzaju czy ceny lokalu), będzie pełnił raczej rolę “finansującego”. W związku z tym rozpatrzę obie te możliwości.
1. Kataster jako podatek “finansujący”.
Jeśli zastosować podatek katastralny w tej roli, najrozsądniejsze wydaje się zastosowanie stawki liniowej (czyli takiej, jaka najczęściej pojawia się w propozycjach: 0.5%, 1% czy też 2%). Wtedy podatek będzie najbardziej “sprawiedliwy”, bo każdy będzie mógł wybrać, czy interesuje go droższa nieruchomość, czy tańsza – i od jakiej będzie płacił podatek. Trudność uniknięcia jest niejako “wbudowana” w podatek katastralny, bo nieruchomość trudno ukryć czy wywieźć za granicę, więc również i ta cecha jest zapewniona. Jest w końcu prosty do ściągnięcia: są księgi wieczyste, wiadomo kto jest właścicielem, jeśli nie płaci w terminie, gmina zajmuje mieszkanie i licytuje albo wykorzystuje jako lokal socjalny, wcześniej eksmitując mieszkańców*.
2. Kataster jako podatek “sterujący”.
Ponieważ podatki “sterujące” są bardzo popularne, można przewidywać, że i tutaj znajdzie się wiele pomysłów. Przykładowo można wprowadzić progresywną stawkę katastru (0.5% od mieszkań o wartości do 250 000 zł, 1% za mieszkania od 250 000 zł do 500 000 zł i 2% za droższe), albo zasadę, że od pierwszego lokalu mieszkalnego płaci się 0.5%, a od pozostałych 2%… Jestem pewien, że czytelnicy zdołają podpowiedzieć kolejne propozycje. Skuteczność katastru jako podatku “sterującego” mogłaby być jednak dużo bardziej dyskusyjna. Po pierwsze, najpierw konieczne byłoby długotrwałe czekanie, aż sytuacja po jego wprowadzeniu się ustabilizuje (jeśli bułka drożeje o 20%, to już następnego dnia kupisz chleb; ale jeśli musisz zapłacić więcej za mieszkanie, które już masz, albo co gorsza takie, które ma bank, oczywiste jest, że przejście do stanu równowagi potrwa o wiele dłużej). Po drugie, żeby stanowić silny bodziec, musiałby być wysoki (pomyślcie jak wysoka jest akcyza np. na papierosy czy alkohol), co może utrudniać realizację innych zadań państwa (takich jak zapewnienie obywatelom dachu nad głową). No i oczywiście kataster natychmiast zostanie przeniesiony na użytkownika końcowego, co niekoniecznie może przyjść do głowy komuś, kto będzie go wprowadzał jako bat na “kamieniczników”.
Niestety, kataster ma też bardzo duży problem – określanie jego wysokości. A to dlatego, że jest podatkiem od wartości towaru o bardzo małej płynności. Jak wie każdy, kto miał do czynienia z rzeczoznawcami od nieruchomości, bardzo trudno jest wycenić nieruchomość w jakiś rozsądny sposób; dwóch ludzi robiących to zawsze dojdzie do rozbieżnych wniosków, a gdy ta rozbieżność oznacza grube tysiące złotych co roku, pojawia się bardzo poważny problem. Oczywiście, już teraz są gotowe spore bazy danych, mapy cen itp., ale wyobraźmy sobie sytuację domów na wsiach, gdzie często przez całe lata, jeśli nie dekady, żaden dom w całej miejscowości nie jest kupowany ani sprzedawany. A przecież niektóre są remontowane, inne niszczeją i to w różnym tempie… Czy co roku będą wyceniane od nowa? Co dwa lata? Co pięć? Dwadzieścia? Czy dom, który dwadzieścia lat temu został kupiony za 150 000 zł na wsi pod lasem na Podkarpaciu, teraz jest wart tyle samo? A pamiętajmy, że jest jeszcze inflacja i inne takie drobiazgi, które wpływają i na wartość lokalu, i na wartość pieniędzy, którymi płacimy podatek. W efekcie może się okazać, że obrotny obywatel może jednak uniknąć przynajmniej części katastru, opłacając odpowiedniego rzeczoznawcę. Co gorsza, nieuczciwy urzędnik może wykorzystać podobną drogę do tego, żeby utrudnić komuś życie (zwłaszcza że zapewne za ewentualnego rzeczoznawcę sam nie zapłaci). Co więcej, znając praktykę stanowienia polskiego prawa, ktoś może wpaść na pomysł, że wartość wpisana w rejestrach jest co roku podnoszona o wartość inflacji (przecież mieszkania nigdy nie tanieją (c)(r) ), albo i np. średni wzrost płac według GUS (bo inflacja ostatnio niska), a wtedy okaże się, że im dłużej mieszkasz w jednym miejscu, tym gorzej dla ciebie. I zacznie się sprzedawanie mieszkania dzieciom za 60% wartości co trzy lata, żeby utrzymać niską wartość rejestrową nieruchomości…
Ponadto, w każdym przypadku, kataster wpłynie oczywiście na zmniejszenie opłacalności posiadania nieruchomości. Może to oznaczać dla niektórych ludzi np. rezygnację z domków letniskowych. Ten aspekt też należy wziąć pod uwagę, jako że może to stanowić zarówno bodziec do zwiększenia tempa obrotów ziemią i mieszkaniami, jak i też spowodować odpływ kapitału do innych form inwestycji. To pierwsze ma oczywiście tę zaletę, że wymusi niejako urealnienie cen na rynku wtórnym (bo mieszkanie/działka zaczną “wołać jeść”).
Podsumowując, jak widać z powyższych rozważań, podatek katastralny jako podatek “finansujący” mógłby być niezłym rozwiązaniem. Jako “sterujący” ma raczej więcej wad niż zalet, o ile w ogóle przyjmiemy, że rynkiem nieruchomości trzeba sterować (raczej należy zmniejszyć ilość sterowania w tym obszarze, niż je podnosić). Ale zanim zakończymy tę analizę, warto byłoby zadać jeszcze dwa pytania. Po pierwsze, jaki podatek można zastąpić katastralnym, a po drugie, jakim podatkiem można zastąpić katastralny? Oczywiście pozostaje jeszcze opcja wprowadzenia podatku katastralnego jako dodatkowego, ale takiej wolimy tutaj nie rozważać, bo wtedy jedynym wartym zadawania pytaniem będzie: dokąd emigrować?**
Jeśli podatek katastralny ma być podatkiem “finansującym”, to powinien zastąpić inny podatek tego samego typu: PIT, CIT albo VAT. VATu oczywiście nie zastąpi (bo musiałby być na poziomie chyba 15% ;) ), CITu raczej też nie (zupełnie inni płatnicy), więc pozostaje tylko PIT. Ale PIT jako narzędzie kontroli jest chyba za mocno osadzony w naszej rzeczywistości, żeby tak łatwo się go pozbyć…
Z drugiej strony, czy jest jakiś podatek lepszy niż katastralny? Generalnie wydaje się, że najlepszym podatkiem typu “finansującego” jest podatek obrotowy, płacony przez firmy. Oczywiście, musiałby on zastąpić CIT, który należy do najgorszych pod względem ściągalności podatków (i nic dziwnego; łatwo go uniknąć, a płacą go tylko duże firmy, które mają rozbudowane działy księgowe, z łatwością minimalizujące płacone podatki). Podatek obrotowy jest bardzo trudny do uniknięcia, prosty w ściąganiu i równomiernie rozłożony na wszystkie branże. Jako metoda finansowania budżetu wydaje się być lepszym rozwiązaniem niż podatek katastralny.
Warto zwrócić też uwagę na dwie rzeczy, wynikające raczej ze specyfiki naszego kraju, niż z samego podatku katastralnego. Po pierwsze, kultura stanowienia i stosowania prawa nie stoją w Polsce obecnie na wysokim poziomie i każde miejsce, w którym pojawia się ryzyko uznaniowości, należy uznać za spore zagrożenie. Z drugiej strony, podatek katastralny nie może być odprowadzany inaczej niż poprzez samego płatnika; to rozwiązanie pomogłoby uświadomić Polakom, jak duży odsetek ich pieniędzy przepada w czarnej dziurze budżetu. Łatwo wyobrazić sobie nastroje społeczne, gdyby osoby zarabiające obecnie na przykład 2000 zł na rękę, dostały całą swoją wypłatę, a następnie musiały same zapłacić PIT i odprowadzić składki na ZUS i NFZ (dla przypomnienia: łącznie ok. 1350 zł dla pensji 2000 zł na rękę). Podatek katastralny, zastępując PIT, przynajmniej częściowo wymusiłby właśnie takie rozwiązanie i poprzez to na pewno podniósł świadomość ekonomiczną społeczeństwa.
Na koniec należy zauważyć jednak, że prawdopodobieństwo wprowadzenia podatku katastralnego po ostatnich wyborach jest raczej niewielkie – kilkakrotnie można było spotkać się z opiniami, że to PO chciałoby taki podatek wprowadzić, co niemal z automatu czyni go “nieczystym”; można się raczej spodziewać podwyżek innych podatków, no i wprowadzenia podatku bankowego/sklepowego. Czy to dobrze? Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie sam.
*Co do tej eksmisji mieszkańców: jeśli by nie eksmitowała, to bardziej by się mogło opłacać nie płacić podatku, czekać aż gmina zabierze mieszkanie, a potem dalej w nim mieszkać, płacąc jakiś śmieszny czynsz za mieszkanie socjalne i olewając np. remonty. Ale to osobne zagadnienie, przyjmijmy, że jest go dość łatwo ściągnąć.
**To bardziej żart niż poważna uwaga, ale wszyscy chyba wolelibyśmy uniknąć tego scenariusza.
Na koniec dwa zdania podsumowania z naszej strony – szanse na wprowadzenie podatku katastralnego w Polsce rzeczywiście wydają się być (na razie) niewielkie, a szkoda (o ile oczywiście miałby on zastąpić podatki dochodowe). Przy tej okazji pojawiłoby się oczywiście straszenie biednymi emerytami, których nie stać na opłacenie podatku za swoje mieszkanie (a jakoś dziwnym trafem stać ich w tej chwili na zapłacenie podatku dochodowego w podobnej wysokości), tymczasem przeciw będą tak naprawdę ci, którzy posiadają drogie nieruchomości (czyli ludzie i firmy raczej bogate), a którzy w tej chwili mają wiele sposobów na unikanie opodatkowania podatkami dochodowymi (i nie tylko nimi). Przed podatkiem katastralnym bardzo trudno uciec, więc trudno oczekiwać, że ci, którzy teraz przed podatkami skutecznie uciekają (do tej grupy można spokojnie zaliczyć także polityków z ich “wypasionymi” zwolnieniami podatkowymi), nagle poprą tego rodzaju rozwiązanie.
Tak to już jest w kondominium, że podatki mają płacić “lokalesi”, a ich “zarządcy” mają jedynie czerpać zyski…
4
Dodaj komentarz
Musisz być Zalogowany aby wysłać komentarz
Musisz być Zalogowany aby wysłać komentarz
Nie jestem pewien, do czego zmierzasz: czy podatek katastralny powinien mieć w takim razie różną wartość dla różnych nieruchomości? Tzn. jeśli zbuduję sobie dom z drewna, obliczony na 20 lat, czy mam płacić 4%, a jeśli zbuduję dom z granitu (kto bogatemu zabroni) obliczony na 200 lat, to mam płacić tylko 0.4%? Czy też chcemy wyliczyć średnią przewidywaną długość życia budynku mieszkalnego i na tej podstawie wyznaczyć tę stawkę?
No i najważniejsze: co z ziemią w takim układzie? :)
A jak w takiej sytuacji opodatkowujemy uran/rudy uranu, energię tzw. odnawialną (w szczególności słoneczną* i wiatrową**) i jak sprawdzamy ślad węglowy rzeczy importowanych z Chin (bo nie ukrywajmy, że Chińczycy raczej nie dadzą się przekonać do wprowadzenia takiego podatku, a bardzo duży procen europejskiego importu pochodzi właśnie stamtąd) i USA (oni nawet protkołu z Kioto nie chcieli ratyfikować, a co dopiero podatek węglowy!)?
*Problemy z magazynowaniem i nieodnawialnymi zasobami litu.
**Metale ziem rzadkich w wiatrakach, kolejny zasób nieodnawialny.
Hmm… Zaryzykuję stwierdzenie, że energetyka oparta na kopalinach zaczyna się zaliczać zarówno do niepoprawnych politycznie jak i ekonomicznie.
Politycznie bo krajom nisko położonym już teraz zagląda w oczy groźba relokacji, krajom południowym wizja klęsk głodu w wyniku ekstremalnych fal upałów, krajom północy wizja masowych migracji z południa itd. itd.
Ekonomicznie bo zaliczając do kosztów tej energii również te wszystkie wyżej wymienione koszty z przyszłości i wiele, wiele innych jest ona raczej najdroższą z tym, że cenę zapłacą przyszłe pokolenia.
Garść danych: http://ziemianarozdrozu.pl/artykul/3208/bloomberg-wiatr-tanszy-niz-atom-i-wegiel
Jeśli mam do wyboru “Ziemię na rozdrożu” i Korwina, to dziękuję, ale wolę Korwina. Zwłaszcza jak widzę że _wiatr_ jest tańszy niż _atom_… Po uwzględnieniu prognozowanej produkcji z wiatraków. Ja też sobie mogę wyprognozować, że temperatura na świecie spadnie o 3 stopnie w ciągu najbliższych stu lat i będę miał podobną wiarygodność…
Ja wprawdzie jestem zadeklarowanym miłośnikiem wielkomiejskiego życia i umarłbym z nudów żyjąc na wsi, ale w Twojej sytuacji wybrałbym wieś z dobrym dojazdem KOLEJOWYM do miasta. Wtedy korki Cię nie interesują, a z centrum możesz sobie szybko dojechać tramwajem do dowolnego miejsca w mieście. Nie napisałeś ile lat mają dzieci, ale sądząc po kontekście zakładam że niewiele. Dopóki są małe, nie sądzisz że lepiej żeby chodziły do lokalnej, wiejskiej szkoły? Istnieją renomowane gimnazja/licea/uniwersytety, ale o renomowanych podstawówkach nie słyszałem ;) A gimnazjum i wyżej to już taki wiek kiedy dzieci podróżują do szkoły same, więc i Tobie odpada to zmartwienie.
Jeśli chodzi o lokalizacje, to jest ich więcej, zwłaszcza jeśli jesteś w stanie przeboleć nieco więcej dojazdów za cenę nieco większej działki – Żerniki, Stabłowice, na Leśnicy zdaje się można czegoś szukać i na Maślicach… Wbrew pozorom jest sporo domów jedno- i kilkurodzinnych we Wrocławiu, tylko fakt, tanie nie są, nawet w najlepszych momentach. :)
Tutaj widać mapę zanieczyszczeń:
http://aqicn.org/map/europe#@g/50.9957/16.4766/6z
Teraz trochę popadało, ale jak nie pada dłuższy czas to Wrocław i Kraków żądzą. Na Pomorzu, Mazurach zanieczyszczenie jest minimum kilkukrotnie niższe. Nikt tego nie bierze pod uwagę. Czyżby miliony żyjący w tych miastach mogli się mylić ? <;
*rządzą… <;
@sing.dst
Od dawna zastanawia mnie różnica między “sprawiedliwością społeczną” a sprawiedliwością po prostu. Z doświadczenia wiem, że dodatkowe epitety uszczegółowiają pojęcie podstawowe. Jest to równoznaczne z zawężniem rozpatrywanego zbioru elementów. W kontekście społeczeństwa może chodzić o zawężenie zbioru beneficjentów “sprawiedliwości” – osobom spoza tego zbioru pozostaje już tylko jawna niesprawiedliwość…
Pozdrawiam
Sprawiedliwość społeczna to sprawiedliwość na obszarze społecznym, w przeciwieństwie do sprawiedliwości np. sportowej, a nie sprawiedliwość dla społeczeństwa. :)
100mg viagra pills for sale
Podatek katastralny na tle innych podatków | W domach z betonu
reasons why viagra dont work
WALCOME
viagrq
WALCOME
do you need a prescription for generic viagra
WALCOME
Trackbacking your entry…
buy viagra online with paypal
help with writing a thesis
Podatek katastralny na tle innych podatków | W domach z betonu
help me write a compare and contrast essay
Podatek katastralny na tle innych podatków | W domach z betonu
writing a thesis paper
Podatek katastralny na tle innych podatków | W domach z betonu
sildenafil vs viagra
Podatek katastralny na tle innych podatków | W domach z betonu
viagra
Podatek katastralny na tle innych podatków | W domach z betonu
cheap cialis
cheap cialis
combining cialis with amlodipine bysilate
combining cialis with amlodipine bysilate
cialis coupon code
cialis coupon code
is amoxicillin the same as penicillin
is amoxicillin the same as penicillin
what is azithromycin used for in adults
what is azithromycin used for in adults
celebrex going generic
celebrex going generic
keflex for asthma
keflex for asthma
duloxetine alternative
duloxetine alternative
amoxicillin dosage for tooth abscess
amoxicillin dosage for tooth abscess
azithromycin gluten free
azithromycin gluten free
acetaminophen vs celebrex
acetaminophen vs celebrex
cephalexin upset stomach
cephalexin upset stomach
blood duloxetine
blood duloxetine